Nie sądziłem, że będę tłumaczem, choć translacją interesowałem się już w liceum. Prawdopodobnie moje pasje translatorskie ujawniłyby się wcześniej, gdyby nie przykry, ale mający duży wpływ fakt, że przedmioty humanistyczne były w szkole średniej lekceważone. I polonistka i łacinniczka były świetne, ale - niestety dla mnie - trochę zahukane. Niektórzy sławni ludzie wspominają wysoki poziom nauki w przedwojennych gimnazjach, zwłaszcza, jeśli chodzi o literaturę powszechną i języki obce. Gdzie te czasy, kiedy przeciętni uczniowie tłumaczyli z oryginału autorów greckich i łacińskich i to bez pomocy nieistniejącego jeszcze translatora Google'a. Moim pierwszym przekładem poetyckim, krótkim, ale kompletnym - w przeciwieństwie do wielu innych, późniejszych, było spolszczenie anonimowego limeryku o pewnym starym człowieku z Tobago. Tekst tego utworu podaję poniżej, wraz z pełnym podpisem:
Był raz pewien staruszek z Tobago,
co żył ryżem, kleikiem i sago;
Aż ku jego radości,
Lekarz dał mu gryźć kości,
I żył szpikiem staruszek z Tobago.
(tłum. Wiktor Jarosław Darasz, 1995)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz